Dzień zapowiadał się ładnie. Wysoko na niebie czystym od chmur, widać było słońce. Na trawie i drzewach była rosa. W dużym przestronnym salonie utrzymanym w kolorze beżowym, na czerwonej kanapie siedziała na pozór szczęśliwa rodzina. Wysoki mężczyzna o kruczoczarnych, rozczochranych włosach, orzechowych oczach skrytych za dużymi, okrągłymi okularami trzymał w ręce różdżkę, z której sypały się czerwone - niebieski - fioletowe - złote iskry. Obok niego siedział ośmiolatek, o kruczoczarnych, rozczocharnych włosach, orzechowych oczach, w przeciwieństwie do mężczyzny nie miał okularów. Patrzył z podziwem na iskry, lecące z różdżki. Obok chłopca siedziała średniego wzrostu, smukła kobieta o rudych włosach do pasa i jasno zielonych oczach. W ręku trzymała książkę, otwartą po środku. Wpatrywała się w litery czytając zapamiętale.
Nikt nie rozpoznał by na pierwszy rzut oka, że każdy z tej rodziny ma kłopoty. Mężczyzna imieniem James, starał się wyżucić z pamięci romans swojego najlepszego przyjaciela Syriusza Blacka i jego żony Lily Evans Potter. Starał się nie myśleć o marnotrawnym synu swojej żony i przyjaciela, Harry'm.
Lily Evans Potter starała się wyżucić ze swojej pamięci romans i Harry'ego. Starała się zignorować sumienie, które nękało ją od ośmiu lat. Torturowała swojego własnego syna!
Mark Potter próbował przestać myśleć, dlaczego on ma brata. Wciąż to pytanie nie dawało mu spokoju. Przecież skoro nikt go nie kochał to po co jeszcze tu był?
Harry Potter w tym samym czasie starał się przestać myśleć o rodzinie. O rodzinnych zdjęciach, zabawach, urodzinach...